Duńska część trasy naszej wyprawy wiedzie przez dwie z licznych wysp leżących na Morzu Bałtyckim pomiędzy Półwyspem Jutlandzkim, a Skandynawskim. Pierwsza to wspominana już wcześniej Møn, która słynie przede wszystkim z imponujących kredowych klifów wznoszących się miejscami ponad 100 m nad poziom oblewających je turkusowych wód Bałtyku. Tworzą one nie tylko niezwykłą scenerię, ale są też świadectwem zachodzących na naszej planecie nieustannych zmian i procesów, które ukształtowały jej obecne oblicze. Nic dziwnego, że teren ten jest doskonałym celem wycieczek. W okolicy wytyczono liczne szlaki spacerowe prowadzące m.in. drewnianymi kładkami i schodami pozwalającymi zejść na brzeg morza. Utworzono tu także muzeum – Geocenter, które z wykorzystaniem najnowszych technologii wspaniale prezentuje przeszłość naszego globu.
Żeby z bliska zobaczyć wspomniane wyżej cuda natury, musieliśmy z naszej przystani w Klintholm pokonać ok. 7 km, co udało się nam uczynić mimo kłopotów z wypożyczonymi rowerami i wiatru, którego siła bardzo mocno utrudniała jazdę. Po drodze mijaliśmy zielone, częściowo zalesione wzgórza, a także łąki i pastwiska, pośród których gdzieniegdzie znajdowały się rozrzucone niczym zabawki domy. Krajobraz był iście sielankowy, a w powietrzu unosił się zapach wiosennych kwiatów. Czas spędziliśmy niezwykle intensywnie, a aktywnemu odpoczynkowi sprzyjał brak tłumów, które zapewne pojawią się w tym miejscu w szczycie sezonu.
Po paru dniach przerwy na Møn, bez komplikacji dobiliśmy do przystani w niedużym miasteczku Rødvig leżącym na najważniejszej wyspie Danii – Zelandii. Tu również spędziliśmy trochę czasu, tym razem w sąsiedztwie klifów Stevns Klint, w miejscu gdzie życie toczy się spokojnym torem, z dala od wielkomiejskiego pośpiechu. To była chwila wytchnienia, gdyż kolejnym etapem miał być pobyt w zgoła odmiennym otoczeniu.
Anonimowa komentatorka says:
Ale piękne widoki!
31 maja, 2022 — 9:54 am