Rodzinne żeglowanie na s/y Tinos

3,2,1… START!

To zaskakujące, ale miniony rok, który upłynął od momentu kiedy postanowiliśmy urzeczywistnić nasze rejsowe marzenie, zdawał się minąć szybciej niż ostatnie tygodnie i dni przygotowań. Te ciągnęły się niemiłosiernie. Lista spraw do załatwienia przed wyjazdem nie miała końca. A przecież planowaliśmy wyjechać na maksymalnie 4 miesiące!

Czy tych rzeczy nie mogłoby być mniej??

W końcu jednak dotarliśmy do Kamienia Pomorskiego, gdzie rozpoczął się ostatni, mozolny etap przygotowań – pakowanie jachtu. Trzeba nie lada cierpliwości do upychania całego ziemskiego egzystowania czteroosobowej rodziny na 28-stopowej łódce…

Parę kilo więcej balastu 🙂

Otuchy dodawała nam magiczna atmosfera wieczoru przed wypłynięciem – jego spokój, światło zachodzącego słońca, rechot żab i śpiew ptaków unoszący się na mariną to, mam nadzieję, zapowiedź dobrej podróży.

Otuchy dodawała nam magiczna atmosfera wieczoru przed wypłynięciem

Po analizie zapowiedzi pogodowych zdecydowaliśmy się wyruszyć, przez Dziwnów, na zachód do Świnoujścia. Tym razem pobytu tam nie będziemy niestety miło wspominać. Brudne łazienki w marinie to nie koniec naszych niezbyt dobrych doświadczeń. Najbardziej ubolewamy nad startą roweru – składaka, który miał nam towarzyszyć podczas rejsu. Po prostu zniknął. Nie wiemy co się z nim stało. Prawdopodobnie ma nowego właściciela, choć niektórzy podejrzewają, że wylądował na dnie basenu portowego, czego niestety nie potwierdziliśmy z nadzieją sondując odmęty portowej toni…

Portowy wózek był niezastąpiony podczas przewożenia bagaży